- PaniKota
napisał/a:
- Najszybsza maseczka świata - dawno niczego tak szybko nie zmywałam.
Maseczek nie lubię, nie mam cierpliwości, ale czasem nachodzi mnie ochota nałożyć coś więcej niż kompres kokosowy na skalp i glicerynowy na gębę raz na rok - maseczka na twarz, na paznokcie, na dekolt, na lewe kolano, na prawe ucho i kochanie, przewróć mi stronę w książce. Spirulina jest super do straszenia listonosza, poza tym coś tam z cerą robi, ale cóż z tego, skoro ostatnio uprzejma jest skutkować burakiem. Z maseczką trójalgową jest zdecydowanie za dużo roboty. No to skusiłam się na owoce - niech będzie ananas, czasem nie wycyrkluję z płodozmianem zorakowo-salicylowym i naskórek złazi, bromelaina albo nie działa albo żre jak opętana, naczynka mam coraz widoczniejsze, to tak delikatnie złuszczająco-nawil żająco będzie fajnie. I jeszcze ładnie popachnie.
Akurat, proszek wonieje słodzonym ananasem, taka owocowa guma żujka. I tak lepiej niż algi. No to 2 gramy, spsikane termalką evian, parę kropli gliceryny i glutek hialuronu. Rozsmarowuję paćkę na twarzy, pachnie tak słodko, że aż mdląco. Ale to pikuś - nie miałam pojęcia, że ananas ma aż tyle cukru (a ma, perkusiści metalowi zjadają go przed koncertem, żeby mieć siły do łomotania) - maseczka lepi się jak syrop. Nooo, dobra, może nawilży, węglowodany przecież... Guzik, wysztywnił mi facjatę jak punkowi irokeza. Nie mogę mrugać, lifting idzie pełną parą, i to nie jest kwestia zasychania maski.
Zmyłam tak szybko, że nie wiem czy ananas jest łagodny dla naczynek. Chyba tak, bo trwające parę godzin zesztywnienie naskórka, dotkliwe mimo mocno nawilżającego serum i bezalkoholowego filtra, nie idzie w parze z burakiem.
Pierwszy raz wystawiam ocenę po jednorazowym użyciu, ale pierwszy raz drugiego razu nie będzie. Chyba że na bal maskowy zechcę sobie zrobić ananasowego irokeza.
Jedna gwiazdka za lifting, dwie za wygładzenie naskórka - gdybym była w stanie posiedzieć z maseczką 10 minut, efekt byłby pewnie z gatunku "10 lat młodsza".